
‘La France’ i pędzenie róż w zimie
Moda i chęć posiadania kwiatów róży przez cały rok zmusiła hodowców, ogrodników i kwiaciarzy w XIX w. do zwrócenia uwagi szczególnie na odmianę ‚La France’ jako różę, która nadawała się do pędzenia w zimie. Starannie zasilana i odpowiednio cięta dawała od połowy stycznia do połowy maja prawie bez przerwy kwiaty zwykle większe i piękniejsze od tych letnich sadzonych w gruncie.
Ciekawostką jest sposób uzyskiwania kwiatów w zimie…
Do pędzenia w zimie nadawały się róże krzaczaste otrzymane ze szczepienia sadzonek. Szczepione bowiem rozwijały się wcześniej i bujniej kwitły. W czasie zabezpieczania róż na zimę wykopywało się je z gruntu i wsadzało do dużych drewnianych donic, starając się, by nie uszkodzić korzeni. Posadzone krzaczki przycinano, skracając silne pędy do 3-4 oczek, słabsze na 1-2 oczka, usuwając te zupełnie najcieńsze. Po przesadzeniu róża wymagała obfitego podlania. Po dwóch tygodniach zupełnie zaprzestawano nawadniania i pozostawiano różę w spokoju, najlepiej w chłodnym pomieszczeniu, tak aby miała czas wypocząć i zebrać siły do przyspieszonego kwitnienia. W tym czasie róża powinna była zrzucić wszystkie liście, nie można było ich obłamywać, jedynie obcinać po kilka dziennie. Silne róże odmiany La France już po miesiącu, a najpóźniej po 6 tygodniach były zdatne do pędzenia. Pod koniec grudnia ich oczka zaczynały nabrzmiewać. Wówczas należało przenieść róże do cieplejszego pomieszczenia, zapewnić im światło, ziemię przykryć świeżym obornikiem i podlać wodą o pokojowej temperaturze – z każdym dniem w miarę wysychania ziemi nawadniać coraz obficiej. Po ukazaniu się pąków wskazane było już codzienne podlewanie. Nawóz na powierzchni ziemi zalecano wzruszyć i przemieszać z ziemią. Ten sposób nawożenia stosowano jeszcze 2-3 razy w czasie zimy. Przypominano, by korzystać z obornika, a nie z nawozów sztucznych. Tak prowadzona La France zakwitała już w końcu stycznia. Na początku pojawiały się pojedyncze kwiaty, w lutym było już ich kilka, by w kwietniu i w maju różane krzewy można było porównywać do bukietów najpiękniej rozwiniętych i wykształconych kwiatów, pysznie odbijających od ciemnej zieleni błyszczących i bujnych liści.
W drugiej połowie maja kwitnienie zimowe można było uznać za zakończone. Wówczas należało przystąpić do starannego wiosennego cięcia. Róże już przycięte umieszczało się w zacienionym miejscu. Do gruntu natomiast należało je przesadzić w pierwszych dniach czerwca, wybierając pochmurny dzień i zapewniając im żyzną ziemię. Wtedy rośliny miały możliwość dobrego ukorzenienia się w gruncie. By róża się wzmocniła, dobrze było przez jakiś czas do końca lipca nie dopuszczać do jej kwitnięcia poprzez usuwanie wszystkich pąków. Nawożenie należało rozpocząć wówczas, gdy roślina okryła się bujnymi liśćmi.
W Ogrodniku polskim przeczytać można porady dotyczące nawożenia: Róże dostają następujący zasiłek: jednego tygodnia mydliny, drugiego przefermentowana gnojówka, rozrzedzona wodą, trzeciego krew bydlęca […] (1część krwi na 50 części wody), wreszcie dwa razy w ciągu lata róże otrzymują ściółkę, czyli wyłożenie ziemi świeżym obornikiem, który się po zeschnięciu rozdrabnia […] Ściółka zabezpieczała też przed wysychaniem ziemi. Nawożenie rozpoczyna się w połowie lipca, a kończy 1 września. W ten sposób każdy z nawozów płynnych dwa razy jest dany.
Róża La France w doniczce rozwijała piękniejsze kwiaty i kwitła zdecydowanie dłużej niż ta posadzona w gruncie.