‚Ghislaine de Féligonde’ Eugène Turbat, 1916 – Róża Października 2018

‚Ghislaine de Féligonde’ Eugène Turbat , 1916

Bardzo ciekawa odmiana zakwalifikowana do grupy mieszańców róż wielokwiatowych  (hybrid multiflora). Pąki kwiatowe mają kolor bursztynowy, rozwijające się kwiaty początkowo są barwy brzoskwiniowej, następnie przez chwilę stają się jasnoróżowe. Ale to nie koniec! Ponieważ przybierają jeszcze kolor jasnożółty, by w pełni rozkwitu stać się kremowobiałe. Widowisko barw jest szczególnie spektakularne, gdyż pojedyncze kwiaty w okazałych kwiatostanach rozwijają się stopniowo, dzięki czemu możemy obserwować wszystkie te zmieniające się kolory niemal w jednym momencie. Pojedyncze kwiaty mają średnicę około 4 cm, składają się z 17-24 płatków korony. Bardzo intensywnie pachną i są odporne na deszcz. Kwitną niemal przez cały sezon.

Można zastosować ją jako pojedynczy, rozłożysty krzew. Ale idealnie zaprezentuje się również rozpięta na podporze i prowadzona jako róża pnąca. Szczególnie uroczo prezentuje się zaokulizowana na pniu i posadzona do pojemnika. Znajdzie również zastosowanie jako roślina żywopłotowa. Liście są jasnozielone, błyszczące i zdrowe. Toleruje stanowisko lekko ocienione, gdzie nadal obficie kwitnie.  Osiąga wysokość 150-300 cm. Strefa mrozoodporności to 5b .

Twórcą tej odmiany jest francuski hodowca Eugène Turbat. ‚Ghislaine de Féligonde’ powstała ze skrzyżowania odmiany ‚Goldfinch’ z nieznaną siewką. Bardzo ciekawa jest legenda o nadaniu nazwy tej odmianie. Otóż róża ta została zgłoszona do konkursu w Bagatelle (1916 rok), gdzie otrzymała nagrodę. Wielkie było zdziwienie samego hodowcy, który nie spodziewał się takiego wyróżnienia. Ponieważ róża nie posiadała jeszcze nazwy, nie mógł oficjalnie odebrać nagrody. Był jednak pod wrażeniem pewnej zasłyszanej historii. Opowiadała ona o kobiecie, która dowiedziała się, że jej mąż został ciężko ranny na linii frontu i nie było możliwości jego ewakuacji z powodu toczących się walk. Wielka miłość i determinacja oraz niebywała odwaga owej niewiasty była początkiem wielkiej wyprawy w celu odnalezienia ukochanego. I tak się stało. Mężczyzna został bezpiecznie ewakuowany z linii frontu dzięki swojej żonie i już w domu mógł dojść do zdrowia. Turtbat, będąc pod wrażeniem opowieści, nadał imię swojej róży na cześć bohaterki.  Niesamowicie piękna i romantyczna historia. Ale czy prawdziwa?